Słyszeliście o tym, że wszystko co dobre kiedyś się kończy?
Właśnie tak mogę opisać mój pobyt w Andrychowie… Zanim się obejrzałam musiałam
już wracać. Pobyt z Włodarczykami, był
ciekawy. Pomijając niektóre nieprzyjemności, byłam zadowolona z mojego
przyjazdu. Może w innych okolicznościach mogłoby pójść lepiej, ale… Nie ma co
narzekać! Podobno odebrali mnie jako „dobrą kandydatkę na synową”, z tego co
mówiła Justyna, ale ja nie chciałam zbytnio o tym myśleć…
Kolejne dni mijały mi w Kędzierzynie mniej więcej tak samo.
Pobudka rano, szykowanie Kuby do szkoły, później zawoziłam go na lekcje, a sama
udawałam się do naszego klubu, gdzie z Dominikiem starałam się ogarnąć nowe
papiery odnośnie budowy nowego ośrodka w Bełchatowie, następnie ja albo Domino
jechaliśmy po młodego gdzie ten zjadał w domu obiad, robił lekcje a następnie
udawał się na trening, i znów mogliśmy zająć się pracą. Około godziny 18
odbieraliśmy syna z hali, i wracaliśmy zmęczeni do domu marząc jedynie o spaniu… Ja w tym wszystkim znajdywałam czas żeby
zobaczyć się z przyjaciółmi, porozmawiać z Wojtkiem, ale Woźniak… Cóż… Od
pewnego czasu stał się… Jakby to ująć… Zrobił się oschły w stosunku do każdego.
Nawet do syna… Chociaż przy nim starał się hamować, swoje „złe” zachowanie…
Potrafił krzyczeć na Kaśkę, naszą recepcjonistkę, tylko dlatego, że ta podała
mu niepiszący długopis, przyniosła za zimną kawę, lub za gorącą kawę… Nie dało
się z tym człowiekiem normalnie porozmawiać… Naprawdę! Zachowywał się jakby go
coś opętało!
Pewnego dnia już nie wytrzymałam… Gdy przy wszystkich
pracownikach zaczął obracać Marcina, uśmiechając się przepraszająco do każdego
wciągnęłam go siłą do gabinetu.
- Co ty do cholery wyprawiasz?- mruknęłam podirytowana
patrząc na krążącego nerwowo Dominika- Możesz się uspokoić?! W tej chwili
siadaj z dupą na tym pierdolonym krześle!- krzyknęłam gdy nie chciał zwrócić na
mnie swojej uwagi.
- Chce Ci Kochanie moje powiedzieć, że w tym lokalu to ja
jestem od wydawania rozkazów nie ty- uśmiechnął się uroczo patrząc w moją
stronę.
- Tak?- spytałam również szczerząc się w jego stronę- No to
w takim razie Misiu mój, chce Ci powiedzieć…- podeszłam do niego po czym
stanęłam na palcach- Rezygnuję z tej pierdolonej pracy dopóki nie zrobisz coś
ze swoimi problemami i dopóki nie przeprosisz każdego kogo w przeciągu-
szeptałam mu do ucha licząc na palcach- Czterech dni obraziłeś, uraziłeś, lub
się na nim wyładowywałeś, łącznie z naszym synem- mruknęłam po czym biorąc
swoją torbę szybko zabrałam WSZYSTKIE swoje rzeczy i zostawiając go zdziwionego
na środku pokoju wyszłam spotykając zdziwione spojrzenia wszystkich
pracowników.
Czy czułam się z tym źle? Hmmm… Niech pomyślę… Nie. W żadnym
stopniu nie czułam się z tym źle, bo wiedziałam, że podjęłam słuszną decyzję.
Dominik jest facetem o dość trudnym charakterze… Jest strasznie dumny, co
ukazuje bardzo często. Trzeba jednak wspomnieć, że potrafi trzymać swoją dumą i
jakże wysokie ego z dala od każdego jeżeli w sprawę wchodzą kluby i rodzina… To
były jedyne powody dla których Domino potrafił zrobić z siebie nawet
najgorszego debila. Dla Kuby był w stanie poświęcić wszystko, a przez te cztery
dni… Cóż. Zachowywał się jak niezły dupek. Nikt by mu tego inny nie powiedział.
Każdy bał się podchodzić do niego gdy był „nadpobudliwy”, co zazwyczaj zdarzało
się tylko wtedy, gdy coś w naszych lokalach się nie udawało, albo jeżeli ktoś z
rodziny mojej czy Woźniaka wylądował w szpitalu… Ale zawsze mówił mi o tych
problemach i zawsze to ja wyprowadzałam go z tego obłędu… Teraz było inaczej.
Stworzył przede mną, można nazwać barierę, której nie mogłam w żaden sposób
przekroczyć. Nikt nie potrafił nawet nasz syn, który potrafił zmusić ojca do
wszystkiego. Zważając również na fakt, że Woźniak rozstał się ze swoim
partnerem (nie potrafię używać tutaj określenia chłopak) zostałam jedyną osobą,
która bez żadnych konsekwencji mogła przemówić ekscelencji do rozumu… A jak
najlepiej to zrobić? Oczywiście, że zostawiając go z całą stertą papierów,
które zawsze ja wypełniałam, a on sprawdzał tylko czy wszystko co miało być
jest w niej zawarte, ale tym razem się pomyliłam… Nawet to nie zmusiło księcia
do ruszenia szanownego tyłka i pojawienia się w moim domu… A więc można śmiało
stwierdzić, że jego duma została urażona bardzo dokładnie… No tak! Jaka ja
głupia! Przecież każdy z personelu był świadomy naszej sprzeczki.. Wszyscy
dokładnie słyszeli każde słowo… Może nie każde, ale mogli się domyślić, idioci
tam nie pracują… A więc Dominik Woźniak nie chciał ośmieszyć się przed
pracownikami… No cudownie… Tego jeszcze nie widziałam.
Dotrzymując danego słowa, ani na chwilę nie pojawiłam się w
klubie. Domino próbował się ze mną skontaktować, ale ja wydałam dokładnie swoje
warunki… Najpierw przeprosi wszystkich, później będziemy rozmawiać. Po
dokładnie 3 dniach usłyszałam pukanie do drzwi i oczywiście był to kochany
tatuś mojego synka.
- Cześć mogę wejść? –spytał niepewnie stojąc z pudłem i
kwiatami.
- Nie mam za dużo czasu- westchnęłam wpuszczając go do
środka.
- Widzę, że robiłaś małe przemeblowanie- uśmiechnął się
patrząc na salon- Mogłaś zadzwonić, bym Ci z chęcią pomógł…
- Nie potrzebuję Twojej łaski- mruknęłam przeglądając się w
lustrze- Dominik czy możesz powiedzieć co chcesz? Za chwilę spóźnimy się z Kubą
na obiad do Pawła- wywróciłam oczami.
- Chciałem Wam przeprosić- podrapał się po głowie żeby
kucnąć i przytulić do siebie mocno Kubę- Zachowałem się jak dupek…
- Tato ale dupek to brzydkie słowo- szepnął Jakub a ja nie potrafiłam
się nie uśmiechnąć.
- Ale twój tata zrobił kilka brzydkich rzeczy, dlatego teraz
tak na siebie mówi- westchnęłam odwracając się przodem do moich mężczyzn.
- Mamusia ma rację- pocałował synka w czoło po czym
zmierzwił mu włosy- I tatusiowi jest teraz bardzo ale to bardzo przykro, i
przyniósł mamusi kwiatki i chciałby mamusię zaprosić na kolację, a Tobie
przyniosłem taki oto ciężki prezent- zaśmiał się siadając z młodym na podłodze-
A Ciebie chciałem zaprosić na gokarty.
- Ej! – oburzyłam się siadając obok nich- To
niesprawiedliwe! Wolę gokarty niż kolację!
- Tak też myślałem- zaśmiał się cicho wyciągając rękę w moją
stronę aby mógł mnie przytulić, a ja od razu utonęłam w jego ramionach- Nie
chcę się z Wami kłócić, nawet przeżyłbym kłótnię z dziadkiem Józkiem, ale z
Wami?- szepnął całując mnie w skroń- Nie chcę się z Wami kłócić…
- Tatusiu!- zapłakał Kuba- To pudełko się poruszyło!- piszczał
wtulając się we mnie.
- Jeżeli to jest to co myślę, to Cię zatłukę- mruknęłam
otwierając wieko a z pudełka od razu wyskoczył mały szczeniaczek- Woźniak już nie
żyjesz…
...................................................................
Jest i 30! :D
Taki bardziej... Hmmm..
Bez zbędnej akcji, ale jest to małe przygotowanie
do nadchodzących wydarzeń :P
Mam nadzieję, że Was nie zanudził ten rozdział :c
Pozdrawiam i do juterka! <3
wesoło to on nie ma. Powiedziała prawdę i pomogło mu :)
OdpowiedzUsuńNiestety takie jest juz nasze życie, nie zawsze jest kolorowo, ale trzeba myśleć pozytywnie! :D
UsuńJestem! Cholera czyżby Woźniak był poważnie chory i bał się przyznać do tego i nie chciał współczucia?! W sumie innej możliwości nie widzę ;/ Tylko to już taka choroba bez nadziei.. Jeżeli tak to żal mi Kuby, ale z drugiej strony Wojtek mógłby zająć w pewnym sensie jego miejsce. Ehh ciężko. Genialnie i to trzymanie w napięciu! Wgl świetnie, że Madzia jest taka konsekwentna i nie daje sobą pomiatać. No cóż czekam na następny jak zwykle! :*
OdpowiedzUsuńA i cholernie się cieszę, że dałam Ci pomysł, przed rozdziałem przeczytałam Twoją odpowiedź! Będę częścią tego opowiadania <3
Hmmmm... Co do Dominika, zobaczymy jeszcze jak się potoczą jego losy. I tak masz rację, że Wojtek mógłby zastąpić Dominika (jeżeli temu coś by się stało), ale... Nie wiem jeszcze, kurczę mam tyle pomysłów odnośnie wszystkich bohaterów, że nie wiem co wybrać! Jeszcze co chwila podsuwasz mi genialne pomysły i po prostu.. .Cieżko jest mi się trzymać mojego "scenariusza", który wcześniej ułożyłam :o Na prawdę.... Będę musiała przemyśleć wszystkie sprawy związane z Magdą, Wojtkiem, Dominikiem... Sądzę, żę mogą się nie spodobać... :c
UsuńPrzepraszam, że Ci tak mieszam.. Powinnam trzymać język za zębami.. :x
UsuńJak to mogą się nie spodobać? Co ty kombinujesz?!
coś czuję, że ten niby sen o seksie z Woźniakiem wcale nie był snem... cholera :/
OdpowiedzUsuńa co do szczeniaczka <3 kochany :3
hahahahhahaha <3 No zobaczymy zobaczymy czy masz rację ! ;*
Usuń